środa, 11 lipca 2012

TAK BARDZIEJ PRYWATNIE (5) - CZAS

Tuż przed chwilą zastanawiałem się nad tym, po czym ludzie poznają upływ czasu. Mam na myśli 'poznanie' z gatunku tych przynoszących nagłe zaskoczenie. Raz, dwa, trzy, zauważasz ty! Najlepsza analogia, jaka przychodzi mi do głowy, to scenka, na której człowiek (ten uniwersalny model, którym może być kiedyś każdy z nas) pewno dnia nagle w zupełnie przypadkowy sposób (jakby jeszcze wczoraj było to nieprawdą) zauważa, że ma nadwagę. "Kiedy przytyłem? To niemożliwe!".

Nie wiem, dokąd dokładnie zabrnąłem tą analogią, ale przyjmijmy, że upływ czasu i pompowanie tłuszczem dupska to niezwykle podobne mechanizmy.

Jak to jest ze mną? Upływu czasu nie dostrzegam na razie w lustrze (może czasem stwierdzam, że moje zmęczenie wygląda inaczej niż kiedyś, jest mniej młodzieńcze, cokolwiek to znaczy), dostrzegam go za to w twarzy mojego Ojca. Wyraźniejsze niecki oczodołów, napuchnięte powieki, źrenice zadymione otępieniem, dziecinna powtarzalność, upartość, czasem - Mój Kochany Tato - nieporadność. Do tego wrażenie, że kurczy się (tylko policz nadmiar skóry, synu) i to dziwne uczucie, gdy naciąga na siebie spodnie, pochyla się, żeby zawiązać buty lub, słodki Jezu, zastyga w bezruchu, zamyślony, lekko zgarbiony, bardziej machnięty na płótnie po to, żeby ktoś naskrobał z tyłu na ramie "Słabość" niż rzeczywisty i namacalny.

Starość to takie przyzwyczajanie się do bycia przeźroczystym już za życia. 

Czasem, gdy na to patrzę, wije się jakiś oślizgły stawonóg w moim brzuchu, jest gdzieś tam w żołądku. Może ten stawonóg to Czas, który budzi się tak samo, jak nagle budzi się we mnie świadomość jego upływu. I powiem Wam, że ta maszkara składa chyba wtedy jaja, tak na przyszłość, a ja wiem, że w tych jajach jest jeszcze zapas goryczy. Nie wiem tylko, jaka dokładnie to gorycz. Pytam czasem siebie: zachoruje? Umrze szybciej niż mógłbym to przewidzieć? Ten pierwszy wieczór, gdy jego - Mojego Taty - nie będzie, a ja przysiądę i zacznę przypominać sobie każdy moment, w którym zachowałem się wobec niego jak skurwiel (a bywało różnie), spadnie na mnie z taką siłą, że dół będzie górą, a góra dołem? Czy to jest w tych jajach, Maszkaro, w takiej postaci wyklują się twoje bękarty, Czasie?

Jutro oficjalnie stuknie mi dwudziestka, a dopiero teraz - po latach! - zdałem sobie sprawę, że jednym z moich największych marzeń jest to dotyczące spokojnej (i wesołej) starości moich Rodziców. Starości, do której przemycę zapach niemowląt, ich pierwsze słowa i pierwsze świadome spojrzenia, te sztychy miękkiego światła, które wprawiają w osłupienie i podziw: ono na mnie patrzy. Marzę o przyjeżdżaniu do nich z żoną (Aniu, o Tobie mowa), przywożeniu dobrego jedzenia, sprzątaniu w domu i wokół niego, o udanym namawianiu ich na to, by jeszcze gdzieś się ruszyli, by siłowali się z tym cholernym życiem, które - co tu dużo mówić - drążyło ich niezwykle sumiennie, gmerało wewnątrz skalpelem, ucinało, odsysało, rezonowało cięższymi dniami aż w szpiku kości. Gdybyśmy byli maszynami, ich głowy czasem długo migotałby jak zepsute jarzeniówki.

I oto mój horror, mój koszmar: czasem, nocą, boję się, że czas właśnie na to mi nie pozwoli, że marzenie to jest jednocześnie marzeniem o ucieczce przed nieuchronnością.

Poznaję wtedy nowy rodzaj bezradności. Stwierdzam, że w najgorszych kanałach, w najbardziej rozrośniętej, zapyziałej i pełnej ciemnych zaułków metropolii nie zgubisz się tak, jak zgubić możesz się w upływie czasu. 

Czy to świadczy o tym, że czas mnie dopadł?

Wypiłem pierwszy kielich goryczy i w efekcie zauważyłem, ile ich jeszcze może stać na stole? Trucizna wyostrzająca percepcję? Na pewno dopadnie mnie jutro, w ten niezwykły dzień zdmuchiwania świeczek, dzień (podobno) pełen radości.

Pytanie tylko: kiedy zrobi to kolejny raz?

wtorek, 15 maja 2012

PRAWDZIWY WYMIAR ZWYCIĘSTWA

Ostatnimi czasy miałem przyjemność brać udział w turnieju o Puchar Administratora forum Weryfikatorium. Niezwykła impreza, niezwykły konkurs, niezwykłe pojedynki literackie i, rzecz jasna, nie licząc mnie (bo cóż ja robiłem w tak zacnym gronie?): niezwykli autorzy z osiągnięciami! Trzeba przyznać, że dobrym był pomysł na konkurs, w którym nie dość, że personalia uczestników są objęte ścisłą tajemnicą, to na dodatek śmiałkowie są dla siebie nawzajem jurorami. Nie zwyciężyłem (zwyciężył za to Jacek Wróbel, utalentowana bestia, gratuluję mu!), ale można powiedzieć, że sam udział był zwycięstwem, skoro organizatorzy dobierali uczestników, kierując się jednym jedynym kryterium: najlepsi z najlepszych. 

Pozostaje tylko pytanie: dlaczego ja wśród nich? ;) 

Dziękuję za świetną zabawę i okazję do machnięcia kolejnego tekstu. Nienawidzę Was za te pieprzone limity znaków, ale i tak jesteście wspaniali. Oby więcej takich konkursów! 

Pozostaje mi podrzucić Wam trzy linki. Jeden dość reprezentatywny (miło jest widzieć swój pseudonim w miejscach takich jak to): Jarosław Makowiecki TUTAJ podsumowuje całą imprezę. Same teksty możecie przeczytać na forum w TYM miejscu, a po lekturze zdecydować, kto Waszym zdaniem wypadł najlepiej i wziąć udział w ankiecie, która wyłoni nagrodę publiczności. Mój tekst ("Nieuchwytność") możecie również przeczytać w innym miejscu, mianowicie na portalu Nowej Fantastyki

Pozostaje mi zachęcić Was do lektury, a ludziom odpowiedzialnym za organizację imprezy jeszcze raz podziękować za mile spędzony czas oraz życzyć kolejnych, coraz bardziej zwariowanych pomysłów!

Do przeczytania i usłyszenia!

środa, 4 kwietnia 2012

"NOCNY ELEGANT" NA PORTALU NOWEJ FANTASTYKI

Kolejne moje opowiadanie na portalu Nowej Fantastyki. Tym razem znów coś krótszego (średniego?): Nocny Elegant. Ot, stylizowany na balladę tekst, który stosunkowo niedawno brał udział w konkursie Secretum Caligo; jak mówi dziadek rozum: skoro samodzielnie umieszczam tekst w Internecie, oznacza to, że w owym konkursie niestety nic szczególnego on nie zdziałał. Czy to oznacza, że jest słaby i najlepiej byłoby przepuścić go przez niszczarkę? Oj, nie sądzę. I to wcale nie pycha, tylko optymizm rzemieślnika, który czasem próbuje udawać artystę. Zresztą ciekaw jestem waszych opinii (zwłaszcza na temat zakręconego, może zbyt mglistego zakończenia). Bob Dylan śpiewa: Bo coś się tu dzieje / Ale ty nie wiesz co / Prawda, panie Jones?, tymczasem ja pytam nieśpiewem: bo w tym opowiadaniu jest twist, jest dziwne zakończenie, tylko czy je rozumiesz, kochany czytelniku?

I może jeszcze refren: czy autor nie spieprzył roboty? 

LINK dla Was, miłej lektury i miłego dnia!

środa, 28 marca 2012

ZACHCIAŁO SIĘ MOBILNOŚCI - TABLET MANTA MID04

Przedstawiam Wam Mantę Easy Tab MID04 - tablet dla ubogich. I, przynajmniej w przypadku mojego egzemplarza: dla naiwnych.
Bez bezsensownych wstępów: kupiłem za niecałe trzysta złociszy tablet znanej i lubianej Manty. Jak dotąd wszystko spod znaku tej firmy, co trafiało do mojego domu, było wykonane dość przyzwoicie i nie zdychało po kilku dniach użytkowania. No cóż, prędzej czy później musi być ten pierwszy raz... Szkoda tylko, że akurat w wypadku tak fajnego i sprytnego urządzonka, jakim jest tablet.
PIERWSZE WRAŻENIE

Z prostego, kartonowego pudełka o dość lichej zawartości (ładowarka, symboliczna instrukcja obsługi, hub z dwoma portami usb i wejściem na wtyczkę RJ45 (?) oraz jeszcze jedno wejście usb i rysik aż proszący się o złamanie nieostrożnym ruchem ręki) wyciągnąłem dość lekkie urządzenie wyposażone w ekran o przekątnej siedmiu cali. I tu warto już na samym początku zaznaczyć, że nie jest to ekran pojemnościowy z multitouchem (na opakowaniu znajdziecie informację o czymś takim jak 'dual touch panel', o czym zaraz), tak więc pierwsza poważna wada, ale nie marudźmy, w końcu to towar z najniższej półki cenowej. Coś pozytywnego?  Obudowa jest całkiem niezła, nie zauważyłem żadnego głośnego trzeszczenia/ruchomych/wyginających się elementów. MID04 sprawia wrażenie solidnego urządzenia.

Dwa wejścia USB. Np. na klawiaturę i mysz.
Wejście na złącze RJ45. Pytanie tylko: po co?
Po krótkich oględzinach można wymacać pięć przycisków: włącznik, przycisk menu, dwa od głośności i guzik na przednim panelu, którego funkcję instrukcja określa jako BACK. Tablet trzymany poziomo zerka na nas kamerką umieszczoną w lewym boku, zdążyłem włączyć ją kilka razy i stwierdzić, że przy dobrym oświetleniu spełnia swoją funkcję (oczywiście bez żadnych cudów, ale do videokonferencji zupełnie by wystarczyło).
Od lewej: wejście dla ładowarki, mini-jack, złącze transfer box (do tego podpinamy hub), port microSD. Przy krawędziach głośniki, których funkcjonalność raczej można uznać za wątpliwą. Zamiast nich przydałyby się dwa wejścia USB. Korzystanie z hubu jest zupełnie niekomfortowe (wtyczka bardzo łatwo się wysuwa), a podpięcie Internetu za pomocą RJ45... nie mam pojęcia, kto ma zamiar tak męczyć się w warunkach domowych. Oczywiście ja spróbowałem - wtyczka ciągle wysuwała się przy najmniejszym ruchu, zresztą po podpięciu huba ma się wrażenie, że wystarczy chwila braku ostrożności i brutalnie wyłamiemy go razem z "mięsem".
URUCHAMIAMY

System ładował się w iście ślimaczym tempie, co tabletowi tej klasy trzeba było wybaczyć. MID04 jest wyposażony w androida 2.2. Nie jest to żadna torpeda, ale uważam, że jeśli kupujemy pierwszy tablet w życiu (wydając przy tym sumę, która do horrendalnych nie należy) taki system w zupełności wystarcza. Jest ładny, estetyczny i w miarę szybki. Tablet Manty oczywiście zaliczał drobne zwiechy i pośligi przy dość prozaicznych czynnościach (np. przewijanie menu zasypanego ikonkami, z których połowa to, moim zdaniem, średnio użyteczne programy, niepotrzebne zapychacze wbudowanej pamięci), jednak można stwierdzić, że da się komfortowo korzystać z wbudowanego interfejsu. 

FUNKCJONALNOŚĆ

INTERNET

Fabrycznie zainstalowana przeglądarka pozwalała na tworzenie zakładek takich, jakie znamy choćby z Firefoxa. Strony ładowały się dość długo, lecz poruszanie się po nich było w miarę wygodne i płynne (warto jednak zaznaczyć, że mniejszych elementów, drogi użytkowniku MIDa04, palcem nie klikniesz, tak więc baw się rysikiem).  WiFi zdążyłem sprawdzić w domu wyposażonym w sieć bezprzewodową. MID04 dosyć szybko ją wychwycił i nie tracił sygnału.

DOKUMENTY

Cóż zdążyłem zrobić, zanim nastąpił zgon mojego MIDa? Odpaliłem kilka PDFów, w tym tych ciężkich, bo pełnych ilustracji w wysokich roździelczościach. Tablet radził sobie z nimi bardzo dobrze; oczywiście po przewinięciu kilku/kilkunastu stron zamyślał się i doładowywał kolejne, lecz nie trwało to wieki, a powiększanie/zmniejszanie i przewijanie tekstu było na tyle płynne, by nie kląć nad ekranem. Tablet Manty bez problemu odczytał również dokument w formacie doc. (office'owy, znaczy się) - ostry obraz, płynność działania. Nie zdążyłem przeczytać czegoś w całości, więc nie mam zdania, jeśli chodzi o to, czy czytanie książek z tego tabletu męczy wzrok; odważę się jednak stwierdzić, że na pewno tak, w końcu to zwykły ekran LCD...

MULTIMEDIA I GRY

Sensowne było również oglądanie zdjęć i odtwarzanie muzyki. Bez fajerwerków, ale szybko i bezproblemowo. Filmów odpalić nie zdążyłem (spoczywaj w pokoju, kochany tableciku).

W menu od razu można zauważyć brak jakichkolwiek gier. To chyba zagrywka producenta. Dlaczego? Otóż dlatego, że po odpaleniu pierwszej lepszej z tych dostępnych na App Market (warto zaznaczyć, że MID04 może z tychże internetowych sklepów korzystać) użytkownik szybko przekonałby się, jak niską moc obliczeniową ma nabyty przez niego sprzęt. Nie dajcie się zwieść taktowaniu zegara (WM8650, 800 MHZ) i wielkości pamięci ram (256MB). Można pomyśleć, że na początku tego dziesięciolecia nasze domowe stacjonarki miały podobne konfiguracje (i bez problemu człowiek grał na nich w takie cuda jak Unreal Tournament, Quake 3) i wyciągnąć wniosek, że to małe urządzenie okaże się takim właśnie pomniejszonym pecetem. Nic bardziej mylnego. Proste, dwuwymiarowe gry są w stanie bez problemu zarżnąć tablet Manty, pobieranie ich i instalowanie nie ma większego sensu (chyba, że chcecie się zirytować). Zanim mój MID04 wyzionął ducha, udało mi się jednak odpalić na nim emulator konsolki Game Boy Advance (dość prosta instalacja i pierdylion ROMów gier do pobrania z Internetu) zwący się "Gameboid". Wrażenia? Całkiem pozytywne, wszystko działało na tyle płynnie, że - do pewnego momentu - można było mówić o komfortowym graniu. Czyżby jednak tablet Manty miał skryty potencjał przenośnej konsoli? Może i tak, gdyby nie ekran, a konkretnie coś, o czym pisałem na początku: wspomniany na pudełku dual touch. Z nazwy można wywnioskować, że da się na tym tablecie wykonywać czynności za pomocą dwóch palców jednocześnie (poprawcie mnie, jeśli jest błąd w moim toku myślenia). Jeśli tak, ja tego nie zauważyłem - we włączonym za pomocą emulatora Crazy Taxi można było używać tylko jednego przycisku, czyli albo gaz/wsteczny, albo skręcanie, bez wykonywania tych czynności jednocześnie. A więc: mimo możliwości emulowania wielu gier, możecie zapomnieć o wyścigach, zręcznościówkach oraz bijatykach i jedynie ograniczyć się do prostych RPGów i strategii turowych (czyli mimo wszystko jakiś plus jest).

FUNKCJONALNOŚĆ

Jeszcze jedno, nieco wygodniejsze wejście USB.
Na początku wspominałem o zawartości pudełka. Nie znalazłem w nim czegokolwiek, co umożliwiałoby podłączenie tabletu do komputera tuż po przyniesieniu go do domu. Mam jednak własny kabel o dwóch końcówkach USB, więc próbowałem podpiąć go do tabletu poprzez hub (oraz adapter USB widoczny na zdjęciu obok). Komputer jednak MIDa nie zauważał, a człowiek przecież nie liczył na zbyt wiele; wystarczyło, by MID04 został wykryty jako pamięć zewnętrzna i bez problemu można by było zarządzać folderami i szybko coś skopiować.

Niestety, nie udało się.

Poprzez hub da radę podpiąć jakąkolwiek mysz lub/i klawiaturę. Obie działały sprawnie we współpracy z tabletem. Czyli kolejny jakiś plus, pytanie tylko, po co to robić, skoro mówimy o urządzeniu, które głównie ma być przenoszone bez żadnych dodatków: wyciągasz w pociągu z torebki i po prostu włączasz. Jeśli ktoś pragnie wygodnej klawiatury i precyzji kursora, niech myśli o mniejszym laptopie, a nie tablecie... 

WADY FABRYCZNE?

Już w dniu kupna tabletu musiałem wymienić go na inny egzemplarz. Dlaczego? Ponieważ po wyjściu ze sklepu, rozpakowaniu i włączeniu zauważyłem wypalone piksele blisko dolnej krawędzi ekranu. Stwierdziłem, że mam pecha, wróciłem do sklepu, wyjaśniłem sprawę i dostałem kwitek na wzięcie drugiego egzemplarza. Włączyłem go na miejscu i dostrzegłem kolejny (o wiele mniejszy niż poprzedni) wypalony punkcik. Zbagatelizowałem sprawę, stwierdziłem, że jest ledwo zauważalny i że pewnie to znak rozpoznawczy tej serii tabletów...

Co potem?

Korzystałem z tego zgrabnego urządzenia jakieś dwa dni. Nie było poważnych zwiech i rebootów, aż nagle tablet manty odmówił współpracy i sam wyłączył się. Nastąpiło to w momencie, gdy próbowałem wycofać się z aplikacji z powrotem do menu (zupełnie, jakby ta czynność poważnie przeciążyła i... uszkodziła tablet). Efekt jest taki, że - mimo pełnej baterii - włączenie urządzenia jest możliwe jedynie w czasie, gdy jest podpięte do gniazdka. To po pierwsze. Po drugie bezproblemowe zalogowanie do systemu zależy od losu; przy większości prób uruchomienia tabletu ekran migocze, obraz drga i faluje, a z głośniczków dobiega słyszalny szum (warto zauważyć, że działo się to jeszcze wtedy, gdy tablet był sprawny - był to efekt podpięcia go do gniazdka w celu naładowania baterii, a więc MID04 potrafił sprawiać dyskomfort nawet wtedy, gdy nie był uruchomiony...).
Tablet skapitulował z powodu, który jest trudny w określeniu. Po podpięciu do gniazdka można go włączyć i liczyć, że normalnie zaloguje się do systemu (i będzie działał przez kilka minut, aż dostanie czkawki) albo pooglądać sobie przedstawione powyżej, migoczące, kolorowe kraty. Jedno trzeba przyznać: tego się nie spodziewałem, sprzęt mnie zaskoczył...

WNIOSKI? 

Możliwe, że po prostu miałem pecha do tego modelu i nie trafiłem akurat na to pudełko, w którym znajdował się sprawny, funkcjonalny egzemplarz. Jednakże...

To był mój pierwszy i ostatni kontakt z tabletami firmy MANTA. Dwa losowo wybrane egzemplarza MIDa04 miały wady fabryczne (wypalone piksele), w pudełku nie znalazło się nic, co umożliwiałoby bezpośrednie podpięcie tabletu do komputera. Warto dodać, że w testach wydajności wyższe i droższe modele wypadają o wiele gorzej od innych (wartych tyle samo bądź tańszych) urządzeń konkurentów. Uważam, że niska półka cenowa może wiązać się z małą mocą obliczeniową, ograniczoną ilością funkcji dodatkowych i dorzuconych akcesoriów, ale już z tak krótką żywotnością (i uszkodzeniami widocznymi przy pierwszym uruchomieniu) zdecydowanie nie. Pozostaje oddać ten biedny, poczciwy tablecik (póki działał, byłem z niego całkiem zadowolony, bo spełniał wszystkie swoje podstawowe funkcje) i zastanowić się, co dalej. Nieco wyższa półka cenowa? 

A może dalej taszcz przy sobie człowieku laptopa tylko po to, by poza domem przeczytać najnowszy numer Twojego ulubionego e-zinu lub obejrzeć jakiś film? 

SPECYFIKACJA TABLETU MID04 WEDŁUG PRODUCENTA: 

Procesor: WM8650, 800 MHz CPU+300MHz DSP
System operacyjny: Android 2.2
Pamięć RAM: 256 MB
Pamięć wbudowana: 4 GB
Ekran: 7 cali TFT, 16:9, dotykowy
Rozdzielczość ekranu: 800 x 480 pikseli
Internet: WiFi 802.11b/g/n
Czytnik kart: Micro SD o maksymalnej pojemności 32 GB
Złącza zewnętrzne: USB 2.0, 1x LAN (RJ45)
Wspierane formaty audio: MP2/MP3/WAV/AAC/WMA
Wspierane format wideo: MPEG1/2/4,MJPG,H263 (1280×720),H264 (720× 480)
Zdjęcia: JPG/JPEG/PNG/BMP
Bateria: 2900 mAh
Inne: wbudowana kamera i mikrofon

piątek, 23 marca 2012

DO PRZECZYTANIA: "DRUGA OPCJA"

Wrzuciłem na portal Nowej Fantastyki moje opowiadanie "Druga opcja". Nie pytajcie, czym to dokładnie jest (jaki gatunek?), jestem w stanie jedynie stwierdzić, że to na pewno fantastyka. Rzecz o luksusowym statku, na który przypadkowo trafia małżeństwo po przejściach. Całkiem sporo dialogów, dość spokojna narracja z tajemnicą w tle (co się dzieje na pokładzie?) i kilkoma, jak mniemam, trudnymi pytaniami na końcu. Napisane w twórczym szale (zupełnie bez pomysłu) podczas zeszłorocznych wakacji. Z początku miało to być opowiadanie o nietypowym reality show (statek najeżony kamerami, miliony widzów, wypuszczeni na pokład zdziczali ludzie z tatuażami i implantami upodabniającymi ich do dzikich zwierząt i załoga walcząca o życie, zakłady o to, kto przetrwa, głosowanie na piosenkę, która ma dobywać się z głośników na pokładzie i tak dalej...). 

Wyszło jednak zupełnie inaczej. Mam nadzieję, że jeśli nie dobrze, to co najmniej średnio ;)

Zapraszam do lektury i komentowania! Link poniżej.

wtorek, 21 lutego 2012

RECENZJE (3)

"Kształt książki (kwadrat) i detale jej okładki sugerują, że mamy do czynienia z czymś, co bardziej przypomina album opowiadań grozy niźli ich zbiór. Ilustracja Jarosława Eysymonta to pierwsza zaklęta w papierze tajemnica z jaką zderza się czytelnik, zanim w ogóle zacznie przewracać strony. Eysymont powiedział, że "abstrakcja to czysta przyjemność, wyzwolenie z problemów"*, dla mnie zaś jest ona tutaj przypadkową (niezamierzoną?) ucieczką od jednoznacznego ocenienia wyglądu książki, ciężko jest w końcu skrytykować coś, czego się prawdopodobnie nie rozumie. Przyznajcie sami, że abstrakcja zero-jedynkowa nie jest, ot co. I wszelkie dygresje prędzej czy później kończą się na tym, że CITY 2 wygląda dobrze, równie dobrze leży w dłoni i, jak już poniekąd napisałem: człowiek ma wrażenie, że to 'coś innego'. Pozostaje mieć nadzieje, że nie jest to wrażenie złudne.

Co znajdziemy w środku?".

Na Trikketach pojawiła się moja recenzja drugiego tomu antologii polskich opowiadań grozy CITY. Oczywiście zapraszam do lektury CAŁOŚCI, zwłaszcza, jeśli zainteresował Was ów 'środek' ;) 

czwartek, 16 lutego 2012

W POWROCIE DO OSTATNIEJ RECENZJI...

...przyznaję się do błędu z mojej strony, cóż, bywa i tak.

W recenzji "15-stu blizn" był błąd odnośnie "Spójrz na to z drugiej strony" Stefana Dardy (z mojego tekstu płynął wniosek, że wątek telepatii pozostał niewykorzystany w opowiadaniu - dość krzywdzące niedopatrzenie niżej podpisanego recenzenta). Na dodatek twardo upierałem się, że jest ok - pochylam głowę w pokorze ;) Dla tych, którzy jeszcze nie czytali: "świeższy" LINK

Autora i czytelników oczywiście przepraszam - I am only human ;)